Na drugi dzień po wycieczce na Pilsko postanowiliśmy nieco spuścić z tonu i zregenerować organizmy podczas niedługiej i mało wymagającej tury tatrzańskiej. Tego weekendu w Tatrach panowały bardzo trudne warunki (gigantyczne oblodzenie), czego skutkiem była rekordowa ilość interwencji TOPR-u (m.in. 2 wypadki śmiertelne). Mając to na uwadze wybór padł na dwie doliny – Kondratową i Goryczkową, które odwiedziliśmy korzystając z bardzo dobrze przygotowanych szlaków narciarskich.
Przechodząc z Kondratowej do Goryczkowej trawersuje się środkową część, mającego ostatnio złą sławę - Żlebu Marcinowskich. W 1956 r. schodząca tędy lawina zabiła 5 osób, niestety, dwa tygodnie temu życie straciła tu także 52-letnia narciarka. Te właśnie wspomnienia sprawiły, iż mimo obowiązywania w dniu naszej wycieczki tylko I stopnia zagrożenia lawinowego, wyczuwało się w okolicach żlebu dziwne napięcie.
Najwyższy punkt trasy osiągnęliśmy w Kotle Goryczkowym u wylotu Doliny pod Zakosy na wysokości ok. 1600 m n.p.m. Tego dnia odpuściliśmy Kasprowy i po solidnym opalaniu zjechaliśmy nartostradą do Kuźnic.
P.S. Na Kasprowy zdecydowaliśmy się wczoraj. Mimo fantastycznej pogody postanowiłem odpocząć od aparatu ;-))
Dodaj komentarz
Hej :) Pewnie się minęliśmy, mnie się udało tego dnia zdobyć Kasprowy od Gąsienicowej i zjechać Goryczkową. Pogoda piękna, ale warunki do zjazdu nawet dla skiturów nie były łatwe. Pozdrawiam
Hej Ola :-) Podejrzewam, że już nieraz minęliśmy się czy to w Gorcach czy gdzie indziej ale bez świadomości ;-) Zjazdy były niełatwe, to fakt, ale o niebo lepsze niż dzień wcześniej na Pilsku. Z tym, że my nie zjeżdżaliśmy jak Ty z samego Kasprowego ;-)
Miszkać blisko Tatr...
poprawka - Mieszkać blisko Tatr...
czemu ta psiura nie ma nart